TOP Multikino

TOP | „TOP GUN: MAVERICK” oraz inne ODLOTOWE FILMY

Zapiera dech w piersiach

Lata mijają, a Pete "Maverick" Mitchell dalej swoje. I bardzo dobrze!

Warto było czekać odrobinę dłużej na premierę „TOP GUN: MAVERICK”. Gdyby nie pandemiczne zawirowania, to film obejrzelibyśmy już w 2020 roku. Tak się jednak nie stało. Serwisy streamingowe prześcigały się w ofertach, ale sam Tom Cruise stał na straży kinowego debiutu swojego najnowszego filmu. Facet miał rację, bo tę podniebną produkcję po prostu trzeba zobaczyć na wielkim ekranie. Mamy tu do czynienia z rzadkim przypadkiem, gdy kontynuacja przewyższa oryginał niemal pod każdym względem. 

Stareńkie „TOP GUN” z 1986 roku było uroczą, acz nieco kiczowatą historyjką o pilotach rywalizujących o miano najlepszego asa przestworzy. „TOP GUN: MAVERICK” zachowuje ducha pierwowzoru, ale jednocześnie wznosi całość na o wiele wyższy pułap. Wciąż mamy tu do czynienia z pewną umownością rodem z filmów z lat 80. Fabuła jest jednak o wiele bardziej angażująca, a postacie to ludzie z krwi i kości, a nie chodzące stereotypy. O zdjęciach nawet nie muszę wspominać. Już po zwiastunie widać, że nie należy spodziewać się miniatur albo komputerowych czarów. Tom Cruise zgodził się na występ w filmie pod jednym warunkiem: aktorzy mają naprawdę latać odrzutowcami. A jak Cruise się uprze, to nie ma zmiłuj. 

Obsada zaliczyła wiele godzin w kokpitach maszyn szybszych od dźwięku. Kamery ustawiono w środku oraz na zewnątrz myśliwców, dzięki czemu nie trzeba było uciekać się do żadnych sztuczek montażowych. To faktycznie prawdziwi ludzie w prawdziwych samolotach. Dlatego najnowsza premiera Multikina to najbardziej realistyczny film o pilotach w historii kina. Koniec i kropka, tutaj nie ma się nawet nad czym rozwodzić. „TOP GUN: MAVERICK” dosłownie wbija w fotel i gwarantuje przeżycia, cóż, najwyższych lotów. To opowieść pełna serca i miłości tak do wielkich maszyn, jak i do wielkiego ekranu. Obecność w kinie – obowiązkowa! A przed seansem przypomnijmy sobie kilka innych filmów, w których liczyły się głównie ziemskie rywalizacje i podniebne akrobacje. Zaczynamy!

Na początek film, o którym mówiono, że to pospolita zrzynka z  „TOP GUN”. A tymczasem „ŻELAZNY ORZEŁ” powstawał w tym samym czasie, co hit z Cruise’em, a niektóre podobieństwa fabularne to, jak mówiono, czysty przypadek. Fabuła jest prosta i konkretna: młody pilot postanawia odbić ojca z rąk wrogiego reżimu. Do pomocy rekrutuje weterana wojny wietnamskiej. Pułkownik Charles „Chappy” Sinclair z początku jest niezbyt chętny, ale potem tak się rozkręca, że przewodzi obsadzie kolejnych trzech filmów z serii.

Z kolei o tym filmie mówiono, że to „TOP GUN”, tyle że z helikopterami. „OGNISTE PTAKI” nie zdobyły serc ani widzów, ani krytyków, ale i tak jest to pozycja dość interesująca. Fantazyjnie zatytułowane dzieło napędza aktorska szarża nikogo innego, tylko Nicolasa Cage’a, który z właściwą sobie werwą wciela się w utalentowanego pilota. Wszyscy mówią mu, że jest najlepszy. On sam także co i rusz wykrzykuje słowa autopochwały, nawet podczas ćwiczeń w symulatorze. Dla fanów „Cage Rage” oraz filmów prostych, łatwych i przyjemnych jest to rzecz obowiązkowa.

„TOP GUN”, ale w nieco poważniejszej wersji i z o wiele mniej zaawansowanymi samolotami? Proszę bardzo: „FLYBOYS – BOHATERSKA ESKADRA” z 2006 roku opowiada o odważnych (by nie rzec „szalonych”) pilotach z czasów I wojny światowej. Były ranczer, bokser, dziedzic fortuny i kilka innych równie barwnych postaci wyrusza na przygodę życia, z której nie wszyscy żywi powrócą. W tamtych czasach piloci ginęli jak muchy, a sztuka walki powietrznej była jeszcze w powijakach.

A co powiecie na „TOP GUN” po francusku? „SKY FIGHTERS” to kino akcji znad Sekwany, które równie dobrze mogłoby nazywać się „Le Top Gun”. Mamy tu i pilotów z zamiłowaniem do niesubordynacji, i piękne panie zazdrosne o równie piękne maszyny oraz całą masę podniebnych starć. Szczególnie te ostatnie wyglądają naprawdę imponująco, bowiem montażyści postanowili, dla odmiany, nie wywoływać u widzów epilepsji. Dodatkowo, podobnie jak w „TOP GUN: MAVERICK”, tu także wszystkie zdjęcia powietrzne zrealizowano w… powietrzu.

A na dobry koniec nie dzieło zainspirowane, ale inspiracja. Zanim powstał „TOP GUN”, to w 1983 roku wyobraźnię widzów rozpalał „PIERWSZY KROK W KOSMOS”. Co ma wspólnego dramat historyczny z kinem akcji, spytacie. A ja odpowiadam: więcej, niż Wam się wydaje. „PIERWSZY KROK W KOSMOS” także opowiada o pilotach najlepszych z najlepszych, konkurujących ze sobą podczas wyczerpującego treningu. Przekroczenie bariery dźwięku to jedno, ale pionierskie wyprawy w kosmos wymagają naprawdę żelaznych… To znaczy, żelaznej woli.

Tom Cruise oraz ekipa z „TOP GUN: MAVERICK” czekają na Was w Multikinie. TOP-ka była wysokich lotów? To odpalcie nam jakiś komentarz. Do zobaczenia w następnym odcinku. Do zobaczenia w Multikinie!

Top Gun: Maverick

Top Gun: Maverick

Akcja Od lat: 13 130 min

Więcej o filmie