TOP Multikino

TOP | „Książę”, czyli uroczy Jim Broadbent

Skromny laureat Oscara

Znacie go z tej jednej roli, a tymczasem nasz bohater to legenda brytyjskiego aktorstwa. Przed państwem Jim Broadbent!

Na ekranach Multikina w tym tygodniu debiutuje „KSIĄŻĘ”. To jedna z tych uroczych brytyjskich komedyjek, w których szary człowiek gra na nosie wrednemu systemowi. Otóż pewnego dnia okazuje się, że z londyńskiej National Gallery zniknął bezcenny „Portret księcia Wellingtona”. O kradzieży legendarnego obrazu Goi trąbią wszystkie media na Wyspach. Policja zakłada, że dzieło padło łupem międzynarodowej szajki złodziei. Filmowcy puszczają wodze fantazji, więc w „DOKTORZE NO”, pierwszej odsłonie przygód Jamesa Bonda, obraz wisi w pieczarze tytułowego złoczyńcy. Tymczasem rozwiązanie zagadki tajemniczej kradzieży okazało się banalnie proste: księcia Wellingtona „pożyczył” pewien staruszek wkurzony na władze, które ignorowały potrzeby osób w podeszłym wieku. Doprawdy niezła heca. 

Najnowsza premiera Multikina opowiada o tych wydarzeniach skupiając się na postaci hardego amatora sztuk pięknych. W złodziejaszka z przypadku wcielił się nasz dzisiejszy bohater, czyli Jim Broadbent. Aktor żyje skromnie i nie dba o rozgłos, być może dlatego tak rzadko się o nim słyszy. A tymczasem jest to laureat Złotego Globa, BAFTY, a także Oscara, do czego wkrótce wrócimy. Grywa i w ciężkich dramatach, i w rozkosznie głupawych parodiach. Nieobce mu są niszowe brytyjskie produkcje, jak i wielkie hollywoodzkie widowiska. Nawet Indianę Jonesa zdarzyło mu się wyratować z opresji. To prawdziwy mistrz drugiego planu, który najczęściej wybiera role wspomagające, lecz jednocześnie najbardziej zapadające w pamięć. Z okazji premiery „KSIĘCIA”, w którym nasz bohater gra pierwsze skrzypce, w najnowszym TOP Multikino przypomnijmy sobie pięć niezapomnianych ról Jima Broadbenta. Zaczynamy!

Gwiazda „KSIĘCIA” dała się poznać szerokiej publiczności za sprawą innej przezabawnej brytyjskiej komedii. „DZIENNIK BRIDGET JONES” opowiadał o perypetiach tytułowej trzydziestokilkulatki, która stanowczo za dużo piła i przeklinała oraz marzyła o miłości rodem z kolorowego czasopisma. Bridget posiadała barwnych przyjaciół oraz jedyną w swoim rodzaju zwariowaną familię na czele z ekscentrycznymi rodzicami. W ojca naszej bohaterki z werwą wcielił się właśnie Jim Broadbent. Rubaszny tatko zawsze służył dobrą radą swojej córce, choć sam z własną żoną miewał niejeden problem. Aktor powtórzył tę rolę w dwóch kontynuacjach.

Naszemu bohaterowi największy splendor przyniosła rola w brytyjsko-amerykańskim dramacie „IRIS”. W tej opartej na prawdziwych wydarzeniach historii śledzimy losy Iris Murdoch, pisarki i filozofki o legendarnym statusie, znanej z burzliwego, ekstrawaganckiego życia. W młodości Iris poślubiła wiernego adoratora, krytyka literackiego Johna Bayleya. Razem przeżyli czterdzieści lat udanego małżeństwa - do czasu, aż Iris zachorowała na Alzheimera. John, chociaż sfrustrowany i bezsilny, niezłomnie opiekował się swoją ukochaną. „IRIS” zostało oparte na spisanych wspomnieniach Bayleya. Nieco smutny, bardzo poruszający film o starości i stracie przyniósł Jimowi Broadbentowi szereg nagród z Oscarem na czele.

I znowu komedia, ale za to jaka! Prosto z szalonego umysłu Edgara Wrighta narodził się pomysł na drugi film z tzw. trylogii Cornetto. Pierwszy, „WYSYP ŻYWYCH TRUPÓW”, parodiował produkcje o zombie. Jego następca, „HOT FUZZ – OSTRE PSY”, ośmieszał filmy policyjne tworząc jedyne w swoim rodzaju połączenie „BAD BOYS” z brytyjską prowincją. Broadbent wcielił się w inspektora Franka Buttermana, przełożonego głównego bohatera o nieprzypadkowym nazwisku. Frank ma faktycznie lepkie paluszki i nie jest najczystszym gliną. Broadbent z pewnością spędził na planie kilka miłych chwil. W jednej ze scen musiał walczyć z… dziką gęsią.

Ok, przyszła pora na TEN film, dzięki któremu Jim Broadbent posmakował największej sławy. „HARRY POTTER I KSIĄŻĘ PÓŁKRWI” zapoznał nas z profesorem Horacym Slughornem, czarodziejem czystej krwi i wykładowcą na Hogwarcie. Bohater dzisiejszej TOP-ki wybornie wcielił się w ślizgona z giętkim kręgosłupem moralnym, ale walczącym po właściwej stronie. Jego Slughorn to odrobinę tchórzliwy typek z tendencją do podkoloryzowania wspomnień i ukrywania się w fotelach. Ale gdy trzeba, to ten niemrawy profesorek potrafi stanąć na wysokości zadania. Przy okazji wystąpił także w najlepszej scenie z całej serii.

A na dobry koniec najlepszy film w historii kina, czyli „PADDINGTON 2”. Nie no, żartuje. To cudowne dzieło, ale Jim gra tutaj tylko malutką rólkę.

Zupełnie inaczej, niż w „ŻELAZNEJ DAMIE”, czyli portrecie brytyjskiej premier Margaret Thatcher. Nasz bohater wcielił się w cierpliwego i nad wyraz spokojnego męża głównej bohaterki. Jak w prawdziwym życiu, tak i w filmie ta postać stoi trochę z boku, bo cała uwaga skupia się na ambitnej i wiecznie prącej przed siebie tytułowej bohaterce. Ale gdy nawet niezniszczalna Margaret ma chwile zwątpienia albo gdy po prostu dopada ją zmęczenie, to zawsze może liczyć na wiernego męża Denisa. Nie da się go nie lubić, bo choć Broadbent gra osobę znacznie różniącą się od swojej partnerki, to tych dwoje jest dopasowanych jak dwie połówki jednego jabłuszka z brytyjskiej jabłoni.

Jim Broadbent i „KSIĄŻĘ” czekają na Was w Multikinie. Dajcie się skraść. Do zobaczenia!

Książę

Książę

Komedia Dramat Od lat: 13 95 min

Więcej o filmie